Zawsze marzyłam, żeby zamówić kosmetyki, które poleca jedna z moich ulubionych blogerek, Sylwia Gaczorek. "Jej włosy są w fantastycznym stanie, na dodatek jest fryzjerem, na pewno zna się na rzeczy" - mówiłam.
Kiedy po 18 urodzinach wpadło mi trochę pieniędzy, od razu wiedziałam na co je przeznaczę, zamówiłam kosmetyki, które według opisu idealnie sprawdzą się dla moich zniszczonych, farbowanych, blond włosów.
Pozwólcie, że przed końcowym podsumowaniem stosowania opiszę produkty, które wpadły w moje ręce.
Na pierwszy ogień wlatuje mój ulubiony produkt Nourish shampoo z davines, według producenta jest on przeznaczony dla odwodnionej skóry głowy i suchych, łamliwych włosów - idealnie sprawdza się w swojej roli. Widoczne nawilżenie włosów jest już po pierwszym stosowaniu! Dodatkowym plusem jest to, że jest bardzo wydajny! Miałam 100 ml, a starczyło mi to na około 2 miesiące, ponieważ mała kropla bardzo szybko się pieni :)
Na tą odżywkę zdecydowałam się, ponieważ jest ona szybka w użyciu. Wystarczy trzymać ją 5 minut na włosach, po każdym ich myciu. MOMO jest jedną z mocniejszych odżywek, zapewnia miękkość i jedwabistość włosów. Jednak jestem nią zawiedziona. Na początku wyżej wspomniana jedwabistość była widoczna po każdym stosowaniu, byłam zachwycona. Myślę jednak, że było to spowodowanie, że stosowałam ją wraz z wyżej wymienionym szamponem, odkąd on mi się skończył, odżywka nie działa jak magiczna maść, a efekt jedwabistości jest znikomy.
Cold tone magic spray - dwufazowy spray niwelujący żółty odcień włosów. Dodatkowe jej zadania to nadanie blasku, miękkości oraz ma ułatwić nam rozczesywanie. I tutaj producent nas nie oszukał, jednak jak to mówią "szału nie ma, dupki nie urywa". Odżywka przede wszystkim przecudownie pachnie i jest to główny powód, dlaczego mogę ją polecić, jej zapach jest zdumiewający! Kolor włosów faktycznie robi się ładniejszy, włosy sprawiają wrażenie "lekkich", jednak myślę, że za 52 zł powinno wymagać się więcej.
Jako gratis dostałam lakier do włosów od Kemon'a. Jednak jestem nim bardzo zawiedziona. Stosowałam go kilka razy na imprezowe stylizacje i niestety nie spełnił moich oczekiwań, fryzura szybko się psuła. Taki sam, a czasem lepszy efekt uzyskam dzięki lakierom, które są dostępne w drogeriach.
Myślałam, że o tym nie napiszę, bo była to tylko gratisowa saszetka, jednak udało im się, dodając mi próbkę maski NOUNOU od davines sprawili, że na pewno zamówię więcej! Włosy po tej masce były nieziemskie! Nawilżone, jedwabne, świeże oraz pełne blasku, zdecydowanie idealna rzecz dla kobiet, które borykają się z suchymi włosami.
Przechodząc do sedna zacznę od wstawienia zdjęcia z kondycją moich włosów po 3 miesiącach stosowania wyżej wymienionych kosmetyków, po drodze miałam jedną wizytę u fryzjera.
Pewnie większość z Was zdziwiła nierównomierna długość moich włosów, niestety bardzo mi się kruszą, moja fryzjerka próbuje mi je uratować, ale jest ciężko. Cały czas je równamy, a one nie przestają się wykruszać, przy ostatniej wizycie postawiłyśmy na pocieniowanie.
W moich włosach widać poprawę, ale nie jest ona diametralna. W pierwszym tygodniu stosowania nowych kosmetyków wiele koleżanek spytało mnie czy coś zrobiłam z włosami, ponieważ wydają się ładniejsze - to było bardzo motywujące. Niestety, moje włosy szybko przyzwyczaiły się do nowych kosmetyków i fryzjerka, którą odwiedziłam po 3 miesiącach, powiedziała, że moje włosy są w złym stanie, ciut lepszym, ale nadal złym. Nie tego się spodziewałam po kuracji za ponad 200 zł.
Mimo wszystko jak najbardziej polecam stosowanie firmowych kosmetyków do włosów, a nie tych drogeryjnych, ponieważ to właśnie drogeryjne szampony i odżywki przepełnione SLS i SLES doprowadziły moje włosy do opłakanego stanu. Dodam, że nie suszę ich oraz nie prostuje.
Naprawa włosów jest drogim i długo-czasowym zajęciem, jednak warto zainwestować czasem trochę pieniędzy.